Team Mozarta czy Leonarda da Vinci?
Istnieje teoria, że ludzi można – w dużym uproszczeniu – podzielić na dwa typy. Drużynę Mozarta i drużynę Leonarda da Vinci. Ci pierwsi dążą do specjalizacji w jednej dziedzinie – podążają wybraną ścieżką kariery i rzadko zmieniają kierunek. Tym drugim trudno wytrwać w jednej roli – przeskakują z kwiatka na kwiatek i wciąż poszerzają swoje zainteresowania.
Wydaje się, że współczesny świat sprzyja ludziom z teamu Mozarta.
Nic więc dziwnego, że większość doradców, trenerów i coachów radzi swoim podopiecznym, by wybrali jeden cel i oddali się jednej pasji…
Ja jestem z teamu Leonarda Da Vinci i… nie umiem tego zrobić.
Dla ludzi mojego pokroju powstał poradnik, który zapragnęłam przeczytać natychmiast, kiedy tylko o nim usłyszałam, co nie było takie łatwe, bo nakład akurat był wyczerpany… A jednak się udało i w moje łapki trafiła książka „Renesansowa dusza” Margaret Lobenstine.
Zakładka nadal tkwi mniej więcej w połowie poradnika, co znaczy, że nie spełnił pokładanych w nim nadziei (może dlatego, że były one ogromne…?). Jednak to, co przeczytałam, wystarczyło, żebym starała się utrzymywać rozsądną liczbę zainteresowań jednocześnie.
W przypadku rękoczynów postanowiłam skupić się na jednej technice i jest nią, oczywiście, makrama. Na co dzień zajmuję się mikromakramą, ale od czasu do czasu – by doświadczyć „czegoś innego” – sięgam po grubsze sznurki.
Jednym z oryginalniejszych przedmiotów, jakie wyplotłam z grubego sznurka, jest bieżnik z bawełnianego sznurka w kolorze miętowym z dodatkiem metalizowanej nitki, który jest dostępny w moim małym sklepiku.