NLP, hipnoza, autohipnoza… i ja
W poprzednim poście napisałam o tym, jak odkryłam Hunę, a po jego opublikowaniu zaczęłam się zastanawiać, jaki był mój kolejny „przystanek” na drodze poznawania teorii dotyczących funkcjonowania człowieka i (wszech)świata. I coś mi się wydaje, że (gdzieś tak między podstawówką a liceum) trafiłam na stację NLP, a zaraz potem zainteresowała mnie hipnoza i jej siostra autohipnoza…
Niestety, nie pamiętam, jak to się stało, że zainteresowałam się programowaniem neurolingwistycznym, ale to może dlatego, że ta fascynacja nie była ani tak wielka, ani (co się okazało po pewnym czasie) tak trwała, jak fascynacja Huną.
Wiele założeń i teorii NLP jest zgodnych z ideami Huny, więc przez pewien czas intrygowało mnie to, jak można innym językiem mówić o tym samym, ale już wkrótce zniechęciły mnie dziwaczne konstrukcje językowe (powstające – jak podejrzewam – podczas tłumaczenia tekstów obcojęzycznych) oraz nachalne lansowanie technik manipulacyjnych.
Podejrzewam, że NLP zasłużyło sobie na tę złą opinię, jaką ma obecnie (tym bardziej że wiele metod propagowanych przez praktyków NLP zostało poddanych badaniom naukowym, które wykazały ich nieskuteczność), ale ja nie zacznę tutaj ciskać kamieniami ani mięchem, bo stosując techniki opisywane w książce S. Andreasa i C. Faulknera NLP. Nowa technika osiągania sukcesów pozbyłam się – lekko, łatwo i przyjemnie – fobii, która prześladowała mnie od dziecka i była dość upierdliwa uciążliwa…
Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że formułowanie ogólnych twierdzeń na podstawie osobistych doświadczeń nie jest właściwą metodą postępowania, więc nie będę twierdzić, że odkryłam cudowną metodę, dzięki której każdy może pozbyć się dowolnej fobii. Nie sądzę jednak, żeby akurat te metody, które przetestowałam – polegające na pracy z wyobrażeniami – mogły komuś zaszkodzić, toteż… nie zachęcam, nie odradzam, informuję 😉
Być może komuś przyda się też informacja, że na bazie metod lansowanych przez twórców programowania neurolingwistycznego powstał autonomiczny system terapii o nazwie Neurolingwistyczna Psychoterapia – NLPt. W naszym kraju działa Polskie Stowarzyszenie Neuro-Lingwistycznej Psychoterapii (zrzeszone w Polskiej Federacji Psychoterapii), które certyfikuje psychoterapeutów stosujących tę metodę.
W tym samym czasie, w którym interesowałam się NLP, zaintrygowała mnie również hipnoza, a ponieważ należę do osób, które uwielbiają wszystko robić same, to ze szczególną fascynacją podeszłam do autohipnozy.
I – mówcie co chcecie – to działa!

Dzięki autohipnozie rzuciłam palenie raz na zawsze – bez możliwości powrotu do nałogu – i mogę to stwierdzić z całą stanowczością, bo skoro nie zaczęłam palić w trakcie studiów, to już nigdy nie zacznę.
Skuteczność autohipnozy, połączona z szybkością jej działania (wystarczył jeden seans!) troszkę mnie zszokowała, więc nigdy później nie próbowałam tej metody zastosować w żadnym innym celu…
…ale tak mi się teraz nasuwa jeden pomysł… 😉
Tym razem jednak głęboko się zastanowię przed (auto)seansem, bo poprzednio kiedy tylko dowiedziałam się, że człowiek może sam się zahipnotyzować, to od razu pomyślałam: do dzieła!
I… przystąpiłam do dzieła.
Co ciekawe, podczas mojego pierwszego – nieomal spontanicznego – autohipnotycznego seansu wdrukowałam sobie odrazę do smaku papierosów i do papierosowego dymu, ale całkowicie zapomniałam o zapachu, dzięki czemu mogę bez problemu przebywać w towarzystwie palaczy oraz w ich domach, o ile tylko nie palą w mojej obecności i nigdzie nie snuje się dym…
Po zakończeniu seansu autohipnozy natychmiast postanowiłam sprawdzić skutek i… jeszcze teraz skręcam się na to wspomnienie! – zapaliłam papierosa, zaciągnęłam się może ze dwa razy i poczułam, że zaraz umrę (serio!), a ohydny smak w ustach czułam jeszcze przez kilka dni…
Niestety, szybko okazało się, że moja reakcja na dym papierosowy emitowany przez innych palaczy jest tak gwałtowna (łzawienie, nudności), że aż mi to będzie utrudniało życie (wtedy nie obowiązywały żadne zakazy palenia!), więc próbowałam potem ten program odwołać, ale jedyne co mi się udało osiągnąć, to osłabienie reakcji…
Jeśli zatem macie ochotę na podobne eksperymenty, to radzę wszystko bardzo dokładnie przemyśleć i zaplanować 😉

Hipnoterapia została poddana jeszcze większej ilości badań naukowych niż metody NLP (głównie dlatego, że odkryto ją wcześniej…), a one wykazały m.in., że ludzie mają różną podatność na sugestie hipnotyczne (można ją zmierzyć za pomocą stanfordzkiego testu podatności na hipnozę). Wiadomo więc, że nie każdy może z tej metody skorzystać.
Szacuje się, że ok. 20% ludzi jest niepodatnych na hipnozę.
Jeśli natomiast chodzi o mnie, to… jadąc ze mną samochodem lepiej dbajcie o moje dobre samopoczucie – szczególnie jeśli to ja kieruję – bo autohipnoza jest jedną z przyczyn wypadków komunikacyjnych, a może ją wywołać wykonywanie takich właśnie monotonnych czynności jak prowadzenie auta…